piątek, 10 sierpnia 2018

Szkoła zdarza się w wakacje

Jarek Szulski „Zdarza się” i „Sor”



Tym razem chciałabym odnieść się do mojej wakacyjnej lektury, dwóch książek, które można nazwać powieściami o szkole. Jarek Szulski, ich autor, jest nauczycielem warszawskiego gimnazjum i liceum, tak, jak bohater jego książek, Miron Czarniecki.
Zainteresowałam się tymi książkami, ponieważ poznałam też ich autora jako prezentera Inspir@cji 2018, gdzie można było te książki kupić na stoisku Wydawnictwa Jacka Santorskiego. Taka rekomendacja jest zupełnie wystarczająca.
Dlaczego jednak uważam, że warto je przeczytać? Pewnie dlatego, że są to książki o szkole, ale napisane z  humorem i przymrużeniem oka. 
Zastanawiałam się dla kogo są te książki? I nie do końca wiem. Wydaje mi się, że jednak najbardziej do nauczycieli, może rodziców, ale pewnie też mogą zainteresować młodzież. Pokazują szkołę taką, jaka jest. Pokazują też rodzinę i społeczeństwo, bo szkoła nie jest bytem samym w sobie. Przede wszystkim jednak to nauczyciele mogą się w niej przejrzeć jak w krzywym zwierciadle, ale może także odnaleźć swój prawdziwy wizerunek?

Autorytet nauczyciela?

„Młodzi ludzie potrzebują Autorytetów, aby iść w tą samą stronę,
Dążyć wspólnie do wyznaczonego celu.
Gdy w jedną stronę wybiera się Duży i Mały,
Duży wskazuje kierunek, pomaga by Mały nie zabłądził.
A Mały, jak to Mały, czasem dąsa się i ucieka, czasem przechwala
A czasem trzyma dającą mu poczucie bezpieczeństwa rękę Dużego.” To słowa dedykacji dziadka Mirona, Stefana Czarneckiego, żołnierza, powstańcy i wychowawcy młodzieży.

Pierwsza część opowiada historię trzyletniego debiutu Mirona jako nauczyciela gimnazjum  z perspektywy Dużego, czyli Mirona i Małego, jego wychowanka Oskara. Tytuł „Zdarza się” to najczęściej powtarzany w opowieściach Dużego komentarz, któremu odpowiada „bywa” Oskara. „Sor” w tytule drugiej powieści to skrót od profesor. Tym razem Miron jest geografem i wychowawcą w innym gimnazjum, ale ostatecznie staje się dyrektorem Piasta – czy o dyrektorowaniu będzie część 3?

„A autorytet nauczyciela? Wydaje się Wam, że istnieje? Moim zdaniem już nie. Autorytetu nauczyciela nie ma, choć udajemy, że jest” . To słowa narratora z części II (str.42-43).  Udajemy, że mamy autorytet przez utrzymanie systemu ławek, biurka nauczyciela, ocen, ale w ten sposób mamy władzę lub złudzenie tej władzy wraz z jej wszystkimi wypaczeniami.
„Zmienia się świat, zmienić się musi nasza belferska rola. Inaczej utrwalimy jedynie ten dziwny twór, jakim coraz częściej wydaje mi się szkoła. To, co dziś może być najbardziej potrzebne młodzieży, to już nie przeogromna wiedza i autorytet, ale nauczyciel jako przewodnik, towarzysz, czasami powiernik. I to są te cechy, które pozwolą może zasłużyć nam na szacunek, miłość i prawdziwy autorytet pedagogiczny.”
W powieści mamy nauczyciela, który z jednej strony absolutnie nie jest wzorem: nałogowy palacz, nieomal alkoholik, dowcipniś, błazen, używający dosadnego języka, a z drugiej strony jest jednak autorytetem młodzieży, wrażliwcem, idealistą, pasjonatem, na pewno oddany „Maleństwom”, kreatywny i konsekwentny w realizowaniu swoich oryginalnych pomysłów.  Szalone wycieczki, biwaki, noce w szkole, spotkania w szkole i poza nią, wycieczki dla rodziców, konferencje prowadzone z rozmachem to jego najbardziej wyraziste przedsięwzięcia. Niezwykła postać; wiarygodna, dzięki wadom, których nie kryje.
A Mały, uczeń gimnazjum Oskar, pełnoprawny bohater pierwszej części – faktycznie, jak mówi się w posłowiu, podobny do Dużego, choć oczywiście różnic więcej niż podobieństw. Można sobie wyobrażać sobie jaki bywa niesympatyczny, a równocześnie współczuć karykaturalnej rodzinki. Widać jego przemianę, choć nie do końca na lepsze. Też mocno przerysowany. Warto posłuchać tego, co mówi o szkole i nauczycielach:
„Tymczasem każdego kolejnego dnia poznawaliśmy nowych belfrów. Nie było dla mnie żadną niespodzianką, że większość z nich ucieleśniała najkoszmarniejsze wizje z uczniowskich snów. Mumie, prawdopodobnie niezrealizowani frustraci. Zapowiadała się ciężki okres w moim życiu.” (I str.29)
Fizyczka o znamiennym nazwisku Żmijewska „była cyborgiem. Robotem przeznaczonym do unicestwiania dzieci.”(I str.101). Inni nauczyciele? Mało pozytywnych postaci – była dyrektor i wicedyrektorzy, nieliczni nauczyciele. Barwna postać Irenki- woźnej! Reszta, pożałowania godna. A nowy dyrektor, o znamiennym nazwisku Kopyto i jego „dobra zmiana”?!

„Bezwzględnie należy, ewentualnie zabrania się!” – karykaturalny obraz szkoły

W drugiej części mamy wspaniałe karykatury rady pedagogicznej na początku roku szkolnego (Str. 44-45)
„Była ciastka i kawa, a więc na bogato”.
W roku szkolnym ma być więcej: „ochrony ( w tym roku nikogo nie wpuszczą do szkoły, nawet uczniów, będzie spokój i będzie bezpiecznie, problem palenia w kiblach najłatwiej zlikwidować  zamykając kible) (…) , trzeba kupić nowe komputery i ich nie używać, bo się zniszczą, jak te ostatnio.”
 „Kobieta z biblioteki entuzjastycznie zaprezentowała rosnący trend wypożyczeń woluminów i cel na bieżący rok: zwiększyć wskaźnik o 0,4. Dzięki temu mamy szansę osiągnąć trzy wypożyczenia książek na głowę rocznie. Wszystkie ręce na pokład! Czułem się zmotywowany do rozwoju czytelnictwa. Bo ludzie pracują dla pieniędzy, ale dają się porwać idei!”.
(W innym miejscu  dalej o czytaniu i pomyśle jednej ze szkół – za przeczytanie książki otrzymuje się punkty, które potem można wymienić na pizzę i słodycze. Wzrosła liczba wypożyczeń książek cienkich i coraz mniej wartościowych. Po przerwaniu eksperymentu poziom czytelnictwa spadł znacznie poniżej tego, co było przed eksperymentem.”II str.240)
Dalej na radzie pedagogicznej o regulaminach i procedurach, wskaźniki, średnie…
„Mam nieodparte wrażenie, że zatracamy z pola widzenia nasz główny cel, jakim jest dobro ucznia. Bo szkoła ma służyć uczniowi. A rozbudowane procedury sprawiają, że to one stają się dla nauczycieli celem. A nie uczeń.”
Pani z kuratorium i komentarz: „kuratorium stara się rozwiązać problemy, których by nie było, gdyby nie było kuratorium”.
Dalej w treści przykład regulaminu wycieczki z komentarzem: „trzy lata łamania charakteru za publiczne pieniądze? (…) nauczycielka zintegruje klasę, owszem… ale przeciw sobie. I zaufanie zdobędzie - sukces murowany! I zbuduje autorytet - na strachu i pogardzie.(II str.137-9)  
 Najlepiej jednak w ogóle  nie jeździć na wycieczki, jak głosi ostatni punkt instrukcji dla młodego stażem nauczyciela (II str.62-63).

„I nigdy, ale to nigdy, nie wchodź do  uczniowskich toalet. Z napisów na ścianach mógłbyś zbyt dużo się o sobie dowiedzieć.” – rady dla początkujących nauczycieli

„Studia studiami, ale my belfrzy również wiemy, jak zniechęcić uczniów do siebie i pozbawić ich naturalnej ciekawości poznawania świata. To proste , oto kilka porad dla poczatkujących belfrów:”
- Idąc do klasy zmień wyraz twarzy na groźny.
- Nie odpowiadaj na „dzień dobry” („ a już broń  boże nie mów pierwszy, to w końcu Ty jesteś tu gwiazdą, nie zauważaj ich. Wkrótce będą robić podobnie, ale wtedy będziesz mógł wygłosić kazanie, jacy to są niewychowani”); spójrz z politowaniem na roześmiane nastolatki, zaraz im udowodnisz, że się nie mają z czego śmiać.
- Wchodząc do klasy przypomnij, że się zaczęła lekcja.
- Wypełnij wszystkie formalności – zajmie ci to 15 minut lekcji (sprawdzając listę obecności możesz ograniczyć się tylko do numerów).
-„Wpisz temat, dowolny, byle z podstawy programowej ( możesz wpisać „dupa, dupa, dupa” i tak nikt tego  nie przeczyta”).
- „Policz frekwencję, przyjrzyj się ocenom i na dobry początek zapytaj kilka osób z trzech ostatnich lekcji oraz z lekcji z poprzedniego roku. Przecież powinni to już umieć. Dobrze jest, zaczynając pracę z nową klasą, postawić jak najwięcej jedynek. Uczniowie muszą poznać swoje miejsce. I najważniejsze z ważnych: muszą cię darzyć szacunkiem. Czyli się bać. W pokoju nauczycielskim będziesz mógł z dumą ogłosić, że TY nie masz żadnych kłopotów wychowawczych”
- „Przeprowadź wykład, korzystając  z własnych zakurzonych notatek. Dyktuj jak najwięcej, to zajmuje czas”, robi wrażenie na wizytatorach, rodzicach.
- „Daj do przeczytania rozdział z podręcznika i zadaj sążnistą pracę domową.”
-„I uważaj, czasem uczniowie zadają pytania. To dopiero chamstwo i brak szacunku. Ale spokojnie, nie musisz na nie odpowiadać” z braku czasu, opóźnień z programem.
- „Magluj z uczniami testy od pierwszej do ostatniej lekcji. Pamiętaj rozliczany będziesz z wyników egzaminu”
- „Po dzwonku na przerwę uciekaj ile sił do pokoju nauczycielskiego, a gdyby ktoś tam, o ciebie pytał, mów, że jesteś zajęty albo że przerwa jest dla nauczyciela. Przecież gdybyś tak przegadał przerwę z uczniami, mogliby naiwnie pomyśleć, że ty tam w tej szkole jesteś dla nich.”
- „I nigdy, ale to nigdy, nie wchodź do  uczniowskich toalet. Z napisów na ścianach mógłbyś zbyt dużo się o sobie dowiedzieć.”
- Nie podawaj nr telefonu, adresu mailowego.
- Konsultacje wyznacz na siódmą rano (podczas indywidualnej rozmowy mógłbyś polubić swoich uczniów –  „A po co ci to? No może gdyby płacili ci siedem razy więcej, to co innego”
- Unikaj wycieczek.

Szkolna nuda i ciężka bezsensowna praca

Dalej w obrazie szkoły – typowa lekcja:
„Temat większości lekcji: „Nuda”. Beztrosko niszczone jest zainteresowanie otaczającym światem. Karzemy młodych za roztargnienie i brak umiejętności skupienia uwagi. I to na czym? Na szkolnej nudzie! Szkoła nie pozwala na eksperymentowanie ( w polskiej budzie nie wolno się pomylić ani uczniowi ani nauczycielowo) i popełnianie błędów. A to przecież zaniechanie powinno być karane, a nie zakończone fiaskiem próby.”  (II str.172-3)

A zadania domowe? „Ślęczący do późnej nocy nad zestawem zadań i bezproduktywnym wypełnianiem zeszytów ćwiczeń uczniowie to szkolny nonsens. Siedzą sami w swoich pokojach, wracają na nasze lekcje niewyspani i niezdolni do myślenia. Utrwalają wiedzę, nie wiedzieć po co ( i tak zapomną) zamiast uczyć się, jak ją zdobyć i wykorzystać (…). Zamiast tego [wyobraźmy sobie] kilka godzin tygodniowo w planie zajęć , podczas których uczniowie mogliby zadania domowe odrabiać razem, mając dostęp do książek, nauczycieli, internetu i do siebie nawzajem. „ str.173

A jak mogłoby być?

No tak, ale nie tylko krytyka czy karykatura, w  powieściach Jarka Szulskiego są  pozytywne wzorce, przede wszystkim dziadek Mirona, sławnego Czarnego – powstańca, wychowawcy młodzieży. Poznajemy go w części pierwszej. To on jest autorem dedykacji, która towarzyszy Mironowi w jego belferskim życiu.
W pierwszej części mamy dwóch narratorów: Dużego i Małego. W części drugiej bardziej niż na uczniach - Maleństwach, skupiamy się na życiu samego Mirona. Był ten wątek i wcześniej, szalone wakacje, relacje z siostrą, dziadek i babcia, trochę o rodzicach, kolegach. Teraz jednak dotkliwe przeżycia osobiste sprawiają, że Miron stacza się coraz bardziej, by w końcu dokonać jakiegoś przełomu w swoim życiu – jest więc go w tej książce więcej. I więcej jest przemyśleń na temat szkoły.
Większość cytatów pochodzi z drugiej części książki, choć i w pierwszej daje się znaleźć i humorystyczne obrazki i sentencje. Książka „Zdarza się”  kończy się posłowiem: „Po co nam szkoła?” W całości wartym przeczytania.  
W obu częściach mamy też oczywiście przykłady dobrych praktyk w szkole np. rytuały, w tym powitania, „kanapka z nauczyciela”, pamiętanie o urodzinach, odwiedzanie tych, co nie byli na wycieczce z upominkiem.

„W szkole może być jednak fajnie!”

Nauczyciel Miron już na pierwszą lekcję zaprasza swoich wychowanków za pomocą kartki pozostawionej w klasie z krzesełkami na przystanek autobusowy, po czym uczniowie palą w koszu uprzednio napisane wszystkie złe wspomnienia związane ze szkołą. Na jednej z lekcji wychowawczych Czarnecki przynosi papierowe serduszka i prosi uczniów o wpisywanie miłych rzeczy pod adresem właściciela podpisanego serduszka. Zamiast pytać uczniów, czy coś zrozumieli, uważa, że lepiej pytać, czy wystarczająco dobrze coś wytłumaczył,  w ten sposób pokazuje, że może być niedoskonały, otwiera się na pytania, na komunikację, na informację zwrotną. Oddaje też uczniom fizycznie klasę, nie tylko pozwalając w niej organizować urodziny i maratony filmowe, ale oddając swoje biurko i zachęcając uczniów do ustawiania ławek w dowolny sposób.

„Człowiek wykształcony powinien znać dopływy Orinoko” – czy na pewno?

Narrator stawia sobie wiele pytań,  w tym i to odwieczne pytanie nauczycieli:
„Co jakiś czas zadawałem sobie dramatyczne pytanie. Czy zrealizujemy program, czy zdążymy, a co jeśli nie, i tak dalej. Szczerze? Prawdopodobnie nie zrealizujemy.” „Człowiek wykształcony powinien znać dopływy Orinoko” i wiele innych - „rzecz w tym, że katowano mnie w ten sposób przez kilkanaście lat szkolnych. Rzecz w tym, że prawie nic z tego nie pamiętam.” (II str.180)

Pokazuje, że na lekcjach mogłoby być ciekawiej. Oto przykłady ciekawych tematów, otwierających pytań z lekcji w gimnazjum Mirona:
„Mc świat?” – czy to prawda, że nie ma wojen między krajami, w których jest McDonald’s?(ciekawe lokalizacje, menu lokalne, wielkość kubków).
„Co dzieje się z naszymi pieniędzmi?”
„Gdyby nie było armii?”
„Czy świat się kurczy?” – ile kilometrów przebyliśmy w ciągu 15 lat życia, a ile przebyli nasi dziadkowie?
„Czy Polska jest cool?” – obraz Polski kreowany przez światowe media
„Dlaczego Szymon mnie wkurza?” – pocztówki z Australii (II str.176-7)

Zwraca uwagę na to, że „podczas lekcji wszystko rozgrywa się w pierwszej minucie. „Uda się skupić  uwagę uczniów, wzbudzić emocje i wywołać refleksję, albo się nie uda” np. pokazując zdjęcie małego Nicolae Caucescu i pytając, kim był, a kim chciał zostać, gdy dorośnie? A także przyjmując z humorem odpowiedzi gimnazjalistów na pytanie o system polityczny: „Jaki system jest najlepszy? – Windows 7” (II str. 178)

„Czego mogę nauczyć Maleństwa?”

 „Jako belfer starałem się nie bojkotować  zapisu programów, raczej próbowałem w jego ramach szukać nowych metod i sposobów prowadzenia lekcji. Ale ceną za refleksję, dyskusję, za zatrzymanie się na tym, co tu i teraz wydawało mi się istotne, było niezrealizowanie całości programu. Dużo myślałem, czego mogę nauczyć Maleństwa. Co naprawdę pomoże im wieść dobre życie?”
Jedną z tych umiejętności jest samodzielność i odpowiedzialność. Przy okazji wycieczek, imprez, konferencji, ale także projektów gimnazjalnych, których karykaturalny obraz też się w książce pojawił.
 „Organizując pobyt naszych gości, wprowadziliśmy zasadę: każdy jest odpowiedzialny za realizację swojego kawałka programu, od początku do końca” – odpowiedzialność i uczenie się na błędach. „Bo można się mylić. I trzeba wyciągać wnioski. Oto jest szkoła.” (II str.184)

Zmiana myślenia o uczniach: „Przeszedłem na kolejny level. Zrozumiałem, że prawdziwa satysfakcja z zawodu nauczyciela, nie przychodzi wówczas, kiedy to ja dorosły zorganizuję coś dla moich uczniów. Prawdziwa satysfakcja jest wtedy, kiedy widzimy naszych uczniów w akcji, w odważnym zaangażowanym działaniu.” (II str. 258)

Jak zmieniać szkołę? - „musisz zacząć kopać nowy dół obok starego”

Przed takim pytaniem staje przyszły być może dyrektor. Od swojego przyjaciela słyszy, że (II str.110-111) rozmontowanie systemu jest nierealne. Rewolta sprawi, że  i tak wróci wszystko na dawne tory.
Pierwszy krok, to pokazać, że w ramach istniejącego systemu można pracować inaczej. Aby ludziom to się zaczęło mieścić w głowie. A kiedy już im się zmieści, muszą uwierzyć, że to ma sens.” „Musisz zacząć kopać nowy dół obok starego (…) a dotychczasowy zacznie się zmniejszać”.
Jednak, „co jakiś czas ogarniało mnie zwątpienie. Uparcie budził się we mnie głos polskiej oświaty wołający: nie da się! Nie da się! Musiałem go zagłuszyć. Niejednokrotnie ulegałem wrażeniu, że moja pewność siebie ociera się o arogancję. I że przyjdzie czas na lekcję pokory, potrzebną, choć bolesną.” (II str.251).
Jedną lekcją pokory była utrata pracy po trzech latach debiutu jako wychowawcy. Inne ciężkie próby to donosy, zazdrość, brak zrozumienia i akceptacji grona pedagogicznego, czasem rodziców. Najtrudniejsze, a czasem zupełnie niemożliwe jest realizowanie swoich pomysłów, gdy dyrektor ma zupełnie inny pogląd na szkołę. Oczywiście dyrektorom też nie jest łatwo:
O trudnej roli dyrektora w szkole, poza jego alienacją i samotnością:
„samorządy od niego wymagają, kuratoria kontrolują, rodzice uczniów patrzą na ręce i nierzadko przyjmują postawę roszczeniową, a dla nauczycieli i związków zawodowych ich szef jest przede wszystkim pracodawcą,  a zatem stroną ewentualnego konfliktu.” (II s.251)
Nie jest też łatwo zostać dyrektorem, co do czego też Miron się przekonał w swoim konkursie na dyrektora. „Opowiadano mi o burmistrzu, który zapytany o to, kiedy ogłosi konkurs na dyrektora szkoły, całkiem poważnie odpowiadał: Jak mam robić konkurs, skoro jeszcze nie wiem, kto ma wygrać?” (II str. 255)

Jaka ma być ta idealna szkoła?

Szkoła „daje swobodę podejmowania ryzyka, gdzie nie ma głupich pytań i właściwych odpowiedzi, która ceni lekceważących, pełnych życia, dynamicznych, zaskakujących i wesołych (…) ucząca szacunku do ludzi, nauki, wiedzy, książek i Legii Warszawa”, „zwracająca uwagę na to, co wydaje się w życiu najważniejsze: miłość i pracę. Przygotowująca do zwycięstw, a może nade wszystko do porażek.”
„Chciałbym, aby szkoła pomagała młodym w stawaniu się lepszymi ludźmi (…) całą resztę właściwie  mogłaby sobie odpuścić”  
Wartości najlepiej takie jakie obowiązują wojowników Bushido: sprawiedliwość, odwaga, życzliwość, uczciwość, prawość, honor, lojalność.  A także realizujące przykazania Leszka Kołakowskiego:
Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym: Chcieć niezbyt wiele. Wyzwolić się z kultu młodości. Cieszyć się pięknem. Nie dbać o sławę. Wyzbyć się pożądliwości. Nie mieć pretensji do świata. Mierzyć siebie swoją własną miarą. Zrozumieć swój świat. Nie pouczać. Iść na kompromisy ze sobą i światem. Godzić się na miernotę życia. Nie szukać szczęścia. Nie wierzyć w sprawiedliwość świata. Z zasady ufać ludziom. Nie skarżyć się na życie. Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.

(II str. 346 za wywiadem z Polityki)

"Szacun za szacun"

Powieść „Sor” kończy posłowie „Nie ma edukacji bez relacji”. Jest ono uzupełnieniem posłowia pierwszej części, gdzie była mowa o humanistycznej funkcji szkoły, o podmiotowym traktowaniu ucznia, o wychowaniu ludzi, którzy będą zmieniać świat.
„Szkoła to wciąż przede wszystkim miejsce spotkań człowieka z człowiekiem” (…) „Zdecydowałem całkiem świadomie budować w szkole relacje oparte na szacunku, zaufaniu i życzliwości.” Wymaga to odpowiedzialności i odwagi, ale też pokory i unikania hipokryzji.
Co więcej należy założyć, że ta relacja jest tylko na czas szkoły, że zakłada, by stać się jak najszybciej niepotrzebnym. Ale tak to jest ze wszystkimi więziami – „decyzja oswojenia niesie ryzyko łez” Saint Exupery „Mały Książę”.
Na koniec książki jeszcze 20 zasad napisanych przez autora dla siebie zatytułowanych „Szacun za szacun – jak w roli nauczyciela nie zwariować, jak czerpać dumę, radość z wykonanej pracy i uniknąć zawodowego wypalenia?”
Można je przeczytać na blogu: http://fcedu.pl/szacun-za-szacun/