sobota, 9 grudnia 2017

Inspiracje edukacji

"Dzieci rodzą się ze skrzydłami. Nauczyciele pomagają im je rozwinąć"Janusz Korczak

To motto wczorajszego spotkania w Sejnach z inicjatywy grupy SETI (Sejny English Teacher Initiative) z nauczycielami LO. Dyskutowaliśmy nad fenomenem fińskiego sukcesu, który naszym zdaniem Finowie zawdzięczają oddzieleniu edukacji od polityki, uczynieniu edukacji sprawą całego społeczeństwa, prestiżowi nauczyciela, którym trudniej zostać niż lekarzem czy prawnikiem, edukowaniu nauczycieli w szkołach przypisanych do uniwersytetów, gdzie mają oni wiele godzin praktycznych zajęć po opieką nauczycieli, będących równocześnie pracownikami naukowymi uniwersytetów. 
Jednak to, co ma na największy wpływ na edukację w Finlandii to cecha narodowa Finów, coś, co określa się słowem „sisu” – to pojęcie fińskie, którego nie da się bezpośrednio przetłumaczyć. Oznacza zespół cech takich, jak wytrzymałość, upór i siłę woli, ale również odwagę, dumę i determinację w dążeniu do określonego celu wbrew przeciwnościom. To, co jeszcze uderza przy analizowaniu edukacji fińskiej, to kwestia zaufania i autonomii oraz samodzielności. Zaufania społeczeństwa do nauczycieli, pewność, że są to profesjonaliści, którzy wiedzą, co robią. Zaufanie do dzieci, wiara w to, że one są w stanie podążać właściwą drogą, gdy im się na to pozwoli. Zaufanie to podstawa relacji, które z kolei są kluczowe w całym procesie nauczania i uczenia się w szkole. Zaufanie instytucji nadzoru pedagogicznego do szkół i nauczycieli, brak presji, postawienie na autonomię i samodzielność szkół, które mogą w ramach bardzo ogólnego dokumentu, odpowiadającego naszej podstawie programowej, zdecydować czego i jak będą uczyć. I jeszcze jedna ważna cecha to brak rywalizacji między szkołami, brak jakichkolwiek rankingów, porównań, upubliczniania wyników egzaminów. Te ostatnie zresztą są tylko na koniec szkoły. Czy to cechy fińskiej szkoły, czy po prostu dobrej szkoły? 
Czy tylko Finowie mogą takie szkoły stworzyć?
Na spotkaniu w Sejnach starałam się pokazać, że takie szkoły w Polsce już istnieją i że istnieją w ramach naszego systemu, który tak naprawdę daje nam dużo większa autonomię niż często nam się wydaje. Oczywiście wiele zależy od dyrektorów, więc jeśli to dyrektor jest tą osobą, która ma wizję i koncepcję wprowadzania zmian, to cały proces może się udać i w naszych warunkach. Opowiadałam nauczycielom o szkole w Nędzy, szkole, której dyrektorem jest Superbelfer Maria Czerwińska. Opowiadałam też o Superbelfrze Ewie Radanowicz, której nie poznałam osobiście, ale  której szkoła w Radowie Małym bardzo mi się podoba. Obie właśnie brały udział w kongresie Przywódców Edukacji i mam nadzieję, że o tym wkrótce opowiedzą. A to tylko dwie osoby z całej grupy  Superbelfrów, którym przecież udaje się zmieniać szkołę na co dzień.
Opowiadałam też naszym nauczycielom o budzących się szkołach i inspiracjach ze szkół niemieckich, o Margret Rasfeld, o Marzenie Żylińskiej,  która koncepcję Budzących się szkół wprowadza w Polsce, o Bożenie Będzińskiej-Wosik, która jest dyrektorem Szkoły Podstawowej w Łodzi i w swojej szkole wprowadziła już wiele zmian, między innymi zmieniając ocenę niedostateczną na ocenę „jeszcze nie”, rezygnując z ocen w nauczaniu przedmiotów artystycznych czy wychowania fizycznego, ograniczając podręczniki na rzecz materiałów tworzonych też przez uczniów, zagospodarowując przestrzeń szkoły w sposób przyjazny dla dziecka.
To, co uderza w tych szkołach, podobnie jak w szkole fińskiej, to dbałość o relacje, o rozwój ucznia, o radość z uczenia się, odkrywania mocnych stron uczniów, zróżnicowana aktywność uczniów, oderwanie ich od szkolnych ławek i klasy, integracja przedmiotowa, dbałość o wszechstronny rozwój, czas na przyjemności i relaks. 
Przypomnijmy sobie Korczaka, to jak z szacunkiem i uwagą traktował dzieci. Zadajmy sobie pytanie, czy chcielibyśmy być uczniami w swojej szkole. Jeśli nie, to spróbujmy tę szkołę zmienić. Eduzmieniaczem może stać się każdy z nas, nauczyciel, rodzic, uczeń. Szukajmy inspiracji, Inspirujmy innych. Zaufajmy najpierw sobie, uwierzmy w swoją edumoc i zacznijmy zmieniać nasze szkoły. 

sobota, 11 listopada 2017

Jak wykorzystać padlet w szkole, klasie i nie tylko?

Chciałabym dziś napisać, jak wykorzystuję padleta i dlaczego właśnie padlet wydaje mi się bardzo wszechstronną aplikacją.

Pierwsze wykorzystanie to rodzaj kroniki, jaką prowadzę dla naszej grupy SETI ( Sejny English Teacher Initiative). To zespół nauczycieli z Sejneńszczyzny i sąsiedniej Litwy, z którymi spotykamy się raz w miesiącu, by wzajemnie się uczyć i rozwijać. Na swoim padlecie zapisałam historię naszych ponad dwuletnich spotkań. Każdy wpis mogłam wzbogacić zdjęciem, prezentacją czy linkami do omawianych przez nas stron, artykułów, pomysłów.  W ramach SETI gościliśmy w Sejnach Lecha Mankiewicza, który opowiadał nam o Khan Academy i innych inicjatywach, Ludmiłę Rycielską, autorkę projektu SALA.  Taką kronikę mogą oglądać członkowie SETI i wszystkie osoby, które otrzymają ode mnie link. Mogą otwierać załączniki i wstawiać własne posty czy komentować te już zamieszczone.  Można taką kronikę również wydrukować w formie PDF.
Do czego jeszcze używam padleta?
Tworzę padlet dla swoich uczniów. Jeden z padletów, który założyłam związany jest z tzw. black stories, czyli opowieściami - zagadkami. Opowiadam więc zagadkę – opublikowałam ją w padlecie Black stories Romeo i Juliet – o tajemniczej śmierci Romea i Julii, którzy leżą na podłodze wśród pokruszonego szkła i w kałuży wody, okno w pokoju jest uchylone, wieje wiatr, nie ma nikogo w domu. Zadaniem uczniów jest rozwiązać zagadkę poprzez zadawanie właściwych pytań. Nauczyciel (prowadzący zabawę) odpowiada na postawione pytania: tak, nie, brak związku. W grę oczywiście można zagrać bez padleta ( a zestawy black stories wydane zostały w postaci kart), ale dzięki użyciu padleta na lekcji możliwe jest interaktywne zadawanie pytań przez uczniów. Jeśli korzystamy z tablicy interaktywnej i mamy dostęp do internetu, to pytania zadawane przez uczniów za pomocą telefonów pojawiają się na tablicy i nauczyciel wtedy na nie odpowiada. Możemy włączyć opcję w udostepnieniach: „można moderować”, by móc poprawiać wpisy uczniowskie, zanim pojawią się na tablicy widoczne dla wszystkich.   O tyle jest to lepsze niż zapisywanie pytań na tablicy, czy po prostu ich zadawanie nauczycielowi, że więcej uczniów ma odwagę zadać pytanie, wszyscy uczniowie widzą pytania i można do nich łatwo wrócić, rozwiązując zagadkę. Można też poprosić uczniów, by zadali jedno lub więcej pytań w domu. I dopiero na lekcji zacząć odgadywanie zagadki. Można taki padlet użyć wielokrotnie, usuwając posty czy je przerabiając.
Inne wykorzystanie padleta to zadanie dla uczniów. Mój padlet dla klasy III gimnazjum polegał na ułożeniu definicji do pojęć związanych z kulturą, akurat ten padlet dotyczył języka angielskiego, słownictwa związanego z kulturą i zdań złożonych z where, which, who . Zadaniem uczniów było zdefiniować pojęcie otrzymane na kartce i dobrać do niego odpowiednią ilustrację. Po wykonaniu tego zadania przez uczniów i zatwierdzenia ich postów na tej stronie, zmieniłam to zadanie, na zadanie z lukami, które z kolei uczniowie mogą rozwiązywać w ramach powtórzenia czy podsumowania wiadomości.
Można też padlet potraktować jako  miejsce gromadzenia linków czy innych materiałów związanych z danym tematem czy przypisanym do danej klasy jako aktualna tablica z wiadomościami, tablica związana z danym działem czy omawianą lekturą.  Można ją potraktować jako miejsce, gdzie uczniowie wypowiedzą się na określony temat, opowiedzą o sobie, czy zrobią wspólny projekt, wymienią się materiałami czy pomysłami.
Korzystanie z padleta jest na tyle proste i intuicyjne, że wystarczy krótkie szkolenie, by uczniowie czy nauczyciele sobie z nim poradzili. Podzielenie się linkiem do padleta bez opcji zmieniania postów czy komentowania pozwoli na wyświetlenie przez inne osoby tablicy z przygotowanymi materiałami, linkami czy wiadomościami, zgromadzonymi w jednym miejscu.

Warto przetestować też różne sposoby wyświetlania i układania treści na stronie, które oferuje ta aplikacja, w postaci kolumn, strumieniowo, czyli posty jeden pod drugim,  w postaci siatki czy ściany. Przy tworzeniu padleta można spersonalizować jego nazwę.  A link do padleta można uzyskać też w postaci kodu QR.   

sobota, 4 listopada 2017

Jak urozmaicić zadania domowe stosując TIK? część 2 - Quizlet


Quizlet to kolejna aplikacja chętnie stosowana przez anglistów, ale nadająca się do wykorzystania przez nauczycieli różnych przedmiotów i przez uczniów do samodzielnej nauki, powtórek na telefonie w czasie dojazdu do szkoły czy czekania na autobus. Tak, jak w części 1 o grze Kahoot!, piszę dziś o aplikacji, którą można wykorzystać w pracy domowej, ale równie dobrze sprawdzi się na lekcji.
Podstawową funkcją Quizleta jest nauka słówek w postaci fiszek, ale w różnej formie. Fiszki w gotowych zestawach można czytać, odsłuchiwać, poprawnie zapisywać, przeliterowywać, testować czy grać. Ta wersja jest dostępna bez rejestracji.  
Jednak nauczyciel lub uczeń po darmowej rejestracji ma możliwość tworzenia własnych zestawów. I mogą  to być na przykład definicje do pojęć. Wpisałam przed chwilą w quizlecie słowo „pojęcia” i pokazało mi się 20 stron z ponad 20 quizami na stronie, czyli tylko pod takim tytułem można znaleźć kilkaset quizów z różnych przedmiotów. Trzeba je przetestować przed użyciem lub wykonaniem własnych, żeby samemu się przekonać, co się sprawdzi w naszym przypadku.
Quizleta można wykorzystać w mniej typowy sposób, na przykład do uczenia pisania. Niedawno za pomocą tej aplikacji wykonałam dla swoich uczniów w gimnazjum zadania na pisanie typowo egzaminacyjnego  maila z języka angielskiego. Mogę się podzielić linkiem do tego testu z uczniami czy nauczycielami korzystając z opcji „share”. Mogę też wydrukować wygenerowany test, korzystając z kilku możliwych opcji. I ja tak właśnie zrobiłam –  przygotowałam test tak, by mieć mail w częściach i zadaniem uczniów było ułożyć z niego całość przez czytanie, uczenie się na pamięć i zapisywanie już w całości. Oczywiście można to równie dobrze zrobić w edytorze tekstu, ale quizlet pozwala na wielokrotne i samodzielne (również w domu) ćwiczenie zarówno pisania jak i komponowania tekstów według podanych wskazówek. Uczniowie mogą też edytować quiz i na przykład dokonać tłumaczenia albo napisać innego maila według tego samego wzoru.
https://quizlet.com/_3y4auh    
Quizlet pozwala też na wielokrotne wykonanie zadania w formie gry, bo uczeń pokonuje sam siebie, walcząc o najlepszy czas wykonania zadania ( match -  dopasuj). To samo zadanie można  zrobić w klasie na tablicy interaktywnej, sprawdza się znakomicie, gdy uczniowie kolejno na jednym koncie mierzą się z najlepszym czasem.
Znakomitą opcją do wykorzystania w klasie, na przykład w formie sprawdzenia zadania domowego, jest Quzizlet live. Wymaga on skorzystania z kilku urządzeń mobilnych, co najmniej 6. Po wybraniu opcji Quizlet live dostępnej przy każdym zestawie fiszek (lepiej wybrać tradycyjne zestawy, które zawierają więcej elementów) uczniowie otrzymują PIN do wpisania na telefonie czy komputerze, aplikacja  dzieli uczniów na zespoły i nadaje im nazwy. Uczniowie powinni usiąść w swoich grupach i współpracować (można też dołączyć do tych grup osoby bez dostępu do telefonu). Należy zapoznać uczniów z zasadami, np. wyświetlając demo aplikacji. Uczniowie wybierają poprawną odpowiedź, jeśli się wyświetla na ich ekranach, nie klikają w przypadkową, bo to sprawia, że gra zaczyna się od początku. Gra jest emocjonująca, ale i przy okazji uczy, bo po każdym błędzie wyświetlane są poprawne odpowiedzi, więc uczniowie mają szansę się poprawić, czyli nauczyć się czegoś. Polega też na współpracy w ramach zespołu i na rywalizacji z innymi grupami. Gra daje też nauczycielowi informację, co uczniowie umieją, bo po zakończeniu gry pojawiają się jakie najczęściej mylone przez uczniów odpowiedzi. Możliwe jest również zorganizowanie quizlet live poza klasą, ale wymaga to synchronizacji i dyscypliny uczestników.

Warto jednak poeksperymentować z różnymi opcjami i nauczyć uczniów tworzenia własnych zestawów, również dlatego, że jest to bardzo efektywne narzędzie do uczenia się samodzielnego. 

wtorek, 31 października 2017





Chciałabym podzielić się refleksjami po konferencji w Białymstoku dotyczącej fińskiego modelu edukacji. Gośćmi byli nauczyciele z Finlandii, ale też Superbelfrzy: Maria Czerwińska i Marcin Polak, których wypowiedzi były bardzo inspirujące. Najważniejsze pytanie, które powinniśmy sobie zadać, to to, co możemy (musimy) zmienić, by nasze szkoły stały się bardziej fińskie czy nędzańskie, czyli po prostu bardziej ludzkie.



ja, Monika, Kasia, Magda Karjalajnen i Teresa
(SETI na konferencji w Białymstoku)


czwartek, 26 października 2017

Jak urozmaicić zadania domowe stosując TIK?


W momencie, kiedy w mediach toczy się żywa dyskusja na temat nadmiernego obciążania dzieci pracą domową, może warto zastanowić się, co my nauczyciele możemy zrobić. Problem prac domowych jest powiązany z tym, jak wygląda edukacja w szkole i nie da się rozwiązać bez głębszych zmian w podejściu do sposobu uczenia dzieci w szkołach, ale póki co możemy choć pomyśleć, jak sprawić, by zadania domowe nie były żmudnym obowiązkiem, ale przyjemnością czy wyzwaniem.
Chciałabym podzielić się kilkoma pomysłami, szczególnie takimi, w których wykorzystujemy też TIK, czyli coś, co króliczki lubią najbardziej.
1 Kahoot
2 Quizlet
3 Padlet
4 Khan Academy
5 Answer garden, word clouds,
6 pollev.com
Aplikacja Kahoot! znana jest pewnie nauczycielom angielskiego, ale doskonale może być wykorzystana też przez nauczycieli innych przedmiotów, ponieważ pytania można układać po polsku. Co więcej można zlecić układanie quizu uczniom, np. jako zadanie domowe. Wystarczy zarejestrować się w darmowej wersji programu, by mieć dostęp do gotowych quizów, można takie gotowe quizy modyfikować, można udostępniać je innym, Od niedawna Kahoot! ma wersję Challenge, czyli możliwość rozwiązywania quizów indywidualnie przez uczniów. Potrzebna jest im do tego aplikacja na telefon Kahoot! app. Uczeń posiadający zainstalowaną aplikację na telefonie, otrzymuje od nauczyciela link lub PIN do gry, który generuje się wybierając przy gotowym quizie opcję Challenge zamiast play, którą wykorzystuje się, kiedy uczniowie grają na lekcji.  Następną wybieraną opcją jest dostępność quizu (do 14 dni). Uczniowie, którzy dostaną link czy kod albo dostęp poprzez Google classroom, otrzymują wiadomość ”You have been challenged” (Zostałeś wyzwany). Wystarczy teraz, by uczeń zaakceptował wyzwanie i może zagrać. Nauczyciel  ma wgląd do wyników uczniów, o ile oczywiście ma swój login. Wystarczy, że wejdzie na swój profil i dalej na swoje rezultaty i na zadany przez siebie quiz. Może pobrać wyniki w dość szczegółowej postaci w arkuszu Excel. Co więcej może również wybrać opcję „play again” z duszkiem, ta opcja umożliwi uczniowi wykonanie zadania po raz drugi i zmierzenia się z samym sobą.  

sobota, 14 października 2017

Summerhill

„Jeśli o mnie chodzi, zawsze lubiłem takich, którzy późno zaczynali. (…) Lubię spotykać ludzi, którzy mając 53 lata, mówią, że nie wiedzą jeszcze dokładnie, czym chcą być w życiu” 
To cytat z książki A.S. Neill "Summerhill. Szkoła wolnych ludzi." Podoba mi się, bo mam akurat 52 lata i ciągle nie wiem, czego dokładnie chcę robić w życiu, ale o książce chciałabym napisać z innego powodu.
Książka Summerhill wywarła na mnie spore wrażenie i skłoniła do wielu refleksji.
Książka o szkole takiej trochę jak u Korczaka – założonej 100 lat temu – ma z 500 stron. Opowiedziana przez założyciela - dyrektora. Mówi o szkole ludzi wolnych, w pełni demokratycznej, gdzie dorośli i dzieci maja takie samo prawo głosu, ale ponieważ to dzieci jest więcej, ich głos liczy się bardziej. Szkoła, w której dzieci decydują, czy w ogóle chcą chodzić na lekcje i czy chcą się czegoś nauczyć. Jak zaczynają w tej szkole to zazwyczaj chodzą na lekcje od początku, ale jak już mają za sobą traumatyczne przeżycia z innych szkół, to idą na odwyk. Najczęściej 3 miesiące trwa czas buntu przeciwko zajęciom, ale była dziewczynka, która nie chodziła na zajęcia przez 3 lata!  W szkole są zajęcia teatralne, plastyczne, warsztaty stolarskie, garncarskie. Dzieci dużo się bawią, spędzają wiele czasu na zabawach w piasku i w błocie ( i to nie tylko te najmłodsze), uprawiają sport, ale nie ma żadnego przymusu, chodzą do kina. Tak wyglądało to w erze sprzed epoki komputerów i smartfonów. 
To, co nazwiemy sukcesem czy marzeniem zależy i powinno zależeć od wartości, jakie są dla nas ważne.
No i można powiedzieć, że jej dyrektor nie ma ambicji, by uczniowie jego szkoły osiągali sukcesy, jeśli chcą iść na studia, to w zasadzie sami podejmują taką decyzję. A pisząc o sukcesach swoich uczniów opisuje np. chłopaka, który mając lat 17 nie czytał, ale postanowił, że będzie się specjalizował w produkcji narzędzi. Nauczył się czytać, dopiero kiedy skończył szkołę i kiedy poczuł taka potrzebę, zaczął czytać artykuły z zakresu mechaniki i … psychologii, i nieznającym jego historii wydawał się niesamowicie bystry. Dziewczyna, której nie można uznać za dobrze wykształconą, skończyła szkołę w wieku 16 lat, prezentuje nowy rodzaj kuchni w Londynie, jest fachowcem w swojej pracy i jest w niej szczęśliwa.
Swoboda i akceptacja
Dwa pierwsze ważne rozdziały mówią o tym, co znaczy pozwolić dzieciom wzrastać w swobodzie – zupełnie nie oznacza to pozwalania im na wszystko i psucia, jak niektórzy to rozumieją ( wcześniejsze rozdziały mówią o wychowaniu, którego my już nie znamy, o karmieniu niemowlaków w 3 godzinnych odstępach, o absolutnym zakazie spania z dzieckiem, o mocnym zawijaniu w pieluchy, o walce z ssaniem kciuka i kontroli wypróżnień. To jedna skrajność. Druga to pozwalanie na wszystko, wchodzenie dzieci na głowę. „Swoboda nie oznacza rozpuszczania dziecka. W karnym domu dzieci nie mają żadnych praw. W zepsutym domu mają one wszystkie prawa”.  Autor Summerhill jest zwolennikiem podejścia bardziej racjonalnego i poszanowania praw dziecka i praw rodzica na równi. Tak wychowywali swoją córkę, która zdaje się przejęła szkołę po ojcu.
Jeszcze jeden cytat: „W niejednym dzisiejszym domu można jeszcze usłyszeć: Idź zobacz co robi mały i powiedz mu, że nie wolno.”
To co ważnego jest jeszcze w tych dwóch rozdziałach to akceptacja. Tego potrzebują nasze dzieci i uczniowie. Akceptacja, która chyba ważniejsza jest niż miłość. Podaje Neill taki przykład, że jeśli dziecko obrzuca błotem drzwi, to jego normalną reakcją byłoby nakrzyczenie na dziecko, powstrzymanie go,  powiedzenie, że tak się nie robi. Jednak jeśli rzucałoby błotem dziecko, dla którego byłby to wyraz buntu, to Neill by się do niego przyłączył, bo od drzwi w tym momencie ważniejsza byłaby dla niego akceptacja nie zachowania, ale tego chłopca ( który przyszedł z jakiejś innej szkoły i musi odreagować). Opisuje zresztą dyrektor Summerhill, jak zachowują się dzieci, które przychodzą do jego szkoły z innych szkół. Najczęściej na początku są grzeczne i dbają o czystość. Patrzą z szacunkiem, który można odczytać jako lęk. Po kilku tygodniach wolności pokazują, jacy są naprawdę. Stają się bezczelni, pozbawieni manier, brudni. Robią wszystko czego zabraniano im w przeszłości: klną, palą papierosy, niszczą rzeczy. I przez cały ten czas ich oczy i głosy mają uprzejmy i nieszczery wyraz. Pozbycie się tej nieszczerości zajmuje im co najmniej sześć miesięcy”. „Bycie szczerym w życiu i wobec życia jest kwestią podstawową. To naprawdę najważniejsza sprawa na świecie.(…). Możliwe, że największym odkryciem, które zrobiliśmy w Summerhill, jest to, że dziecko rodzi się szczere.(…). Celem życia jest szczęście. Złem życia jest wszystko to, co ogranicza je lub niszczy.” A więc szkoła może być tym złem. A więc rodzice, którzy zmuszają swoje dzieci do nauki postępują niewłaściwie. A więc nauczyciele, którzy zmuszają dzieci do uczenia się i do odrabiania prac domowych postępują źle.
„Dzieci nie potrzebują nauczania w takim stopniu, w jakim potrzebują miłości i zrozumienia”.
„Akceptacja jest jednakowo niezbędna dzieciom zdrowym i dzieciom trudnym. Jedynym przykazaniem którego ma przestrzegać każdy rodzic i każdy nauczyciel jest: Musisz być po stronie dziecka.” „Jeżeli w postępowaniu z dzieckiem nie odwołujesz się do autorytetu czy moralności, czuje ono, że jesteś po jego stronie”. 
Wolność i przymus
„Nie jest łatwo dać dziecku wolność. Oznacza to, że odmawiamy uczenia go religii, polityki czy świadomości klasowej.” „Uważam, że narzucanie czegokolwiek mocą autorytetu jest błędem. Dziecko nie powinno robić niczego dopóki samo nie dojdzie do wniosku – swojego  własnego wniosku - że coś tam powinno być zrobione. Przekleństwem ludzkości jest zewnętrzny przymus, niezależnie od tego, czy pochodzi od papieża, państwa, nauczyciela czy rodzica. Jest to faszyzm intoto.”
„Społeczność ma prawo poskromienia aspołecznie zachowującego się chłopca, ponieważ narusza on prawa innych. Ale społeczność nie ma żadnego prawa zmuszania chłopca by uczył się łaciny – bowiem uczenie się tejże łaciny jest jego indywidualną sprawą. Zmuszanie dziecka do nauki jest tym samym, co zmuszanie człowieka do przyjęcia jakiejś religii ustawą parlamentu. I jest równie głupie.”
„Wolność przynosi najlepsze efekty w przypadku bystrych dzieci.” (…) Wiem, że poddani dyscyplinie nawet stosunkowo słabi uczniowie zdają egzaminy, niemniej jednak zastanawiam się, co dzieje się z nimi później. Gdyby wszystkie szkoły były wolne, a wszystkie lekcje nieobowiązkowe, wtedy, jak przypuszczam, każde dziecko znalazłoby swój własny poziom.”
A co mamy w naszych szkołach? W tej samej klasie dzieci, które interesują się różnymi rzeczami zupełnie "niepotrzebnymi" z punktu widzenia szkoły. Dzieci, które reprezentują różne poziomy wiedzy i umiejętności, ale muszą chodzić na lekcje z tą samą klasą, muszą wykonywać takie same zadania, a jeśli tego nie robią posądzane są o lenistwo, nie wolno im odmówić wykonania jakiejś pracy, bo w takiej sytuacji dostaje uwagę, złą ocenę, wzywani są rodzice. Takie dzieci nie są akceptowane przez nauczycieli, są trudne. A rodzice? Często też sobie z taką sytuacją nie radzą, bo dla nich takie dzieci też są trudne, też są problemem, źle są postrzegane przez innych. Sami rodzice mają poczucie, że są gorsi, bo mają takie dzieci. Mają poczucie winy, że źle je wychowują. Trudno im zaakceptować je takimi jakie są. Jak radzić sobie z taką patową sytuacją? Walczyć ze szkołą, próbować ją zmieniać, zmieniać nastawienie do nauczania zgodnie z duchem Summerhill?

sobota, 22 kwietnia 2017

Co z tą szkołą?

Czytam książkę Joachima Bauera, niemieckiego profesora, neurobiologa "Co z tą szkołą?" i nie mogę się powstrzymać od zacytowania jej.
Najpierw cytat z okładki:
"Jeśli chcesz zbudować dom, nie potrzebujesz od razu rad na temat wyposażenia wnętrz. Potrzebujesz inżyniera lub architekta, który wie, jak zaprojektować solidny i wytrzymały budynek oraz z jakich materiałów należy go wykonać. To samo dotyczy konstrukcji, jaką jest system szkolnictwa. W „budynku” edukacji odpowiednikiem prawidłowo obliczonej statyki są motywacja do zdobywania wiedzy, gotowość uczniów, nauczycieli i rodziców do współpracy oraz ich zdolność do kształtowania takich relacji, które będą fundamentem dobrego nauczania i uczenia się. (…) Potrzebna jest dziś neurobiologia szkoły."
W sytuacji w jakiej znalazła się nasza szkoła reformowana przez obecny rząd, słowa Joachima Bauera są niezwykle ważne:
"W wielu krajach system edukacji jest w znacznej mierze katastrofalny, i chociaż to fakt powszechnie znany, praktycznie nic się nie zmienia. Znaczny odsetek młodych ludzi opuszcza mury szkolne bez przygotowania do kontynuowania nauki – i bez przygotowania do życia.(…) Pozwalamy na to, by wielu młodych ludzi – przede wszystkim z niższych, słabo wykształconych warstw stanowiących większą część społeczeństwa – wyrastało w świecie, w którym mało kto wykazuje zainteresowanie ich edukacją i rozwojem osobowości i gdzie coraz częściej – zwłaszcza młodzi mężczyźni – doświadczają pogardy i wpadają w błędne koło braku perspektyw, cynizmu i przemocy. Niejeden z nich pewnie uzyskałby świetny wynik w teście (…) sprawdzającym biegłość w zabijaniu wirtualnych wrogów na konsoli gier . Mówiąc krótko, ogromna część absolwentów opuszczających szkoły nie nabywa w nich żadnej z tych cech, które przygotowują człowieka do życia: wiary w siebie, wewnętrznej motywacji, solidnej wiedzy oraz kompetencji społecznych i emocjonalnych."
Dalej Joachim Bauer pisze o tym, jak szkoła się zmieniła od czasów, kiedy my sami byliśmy uczniami. Myślę, że wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego, że dzisiejsza szkoła jest zupełnie inna. A politycy nie mają świadomości tego, że nie da się wrócić do systemu, który był kiedyś, bo taka szkoła jak dawna ośmiolatka, choćby była najlepsza, nie da się w żaden sposób odtworzyć. Według autora książki "Co z tą szkołą?" :
"Szkolna rzeczywistość dziś wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze w późnych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy pewny siebie i trzymający się czytelnych reguł nauczyciele nie mieli problemów ze „sformatowaniem” konfliktowej sytuacji i przywróceniem porządku w klasie, ponieważ między szkołą, rodzicami i całym społeczeństwem istniał jasno określony sojusz zbudowany na głębokim przekonaniu, że edukacja jest sprawą niezwykle ważną, a dzieci i młodzież potrzebują wsparcia. Jednakże oprócz tej społecznej umowy istniał jeszcze inny, być może o wiele ważniejszy sojusz (nieoficjalny i niekoniecznie uświadomiony) – między uczniami i szkołą. Uczniowie wiedzieli, że nie mogą podcinać gałęzi, na której sami siedzą, będącej dla nich bazą do wspinania się na wyższy poziom, dlatego też funkcjonowali  w obrębie narzuconych przez szkołę struktur i trzymali się obowiązujących zasad. W tym punkcie zmiany, jakie zaszły w systemie szkolnictwa w ostatnich latach, są radykalne (…)" 
"Dzisiaj zajęcia lekcyjne nie są już tak „sformatowane” jak jeszcze przed niespełna dwudziestoma laty, kiedy na wchodzącego do klasy nauczyciela czekali gotowi do współpracy uczniowie, wykazujący wystarczająco duże zainteresowanie materiałem. (…)",  "dzisiaj w zasadzie nie ma mowy o żadnym „formatowaniu” zajęć. Nauczyciele (…) często nie radzą sobie z tym zadaniem."  
A z drugiej strony to jednak nauczyciel, według Bauera, pozostaje "najważniejszym filarem prawidłowego rozwoju szkolnictwa", nauczyciel "o silnej osobowości, mający duże doświadczenie, lubiący uczniów i radzący sobie z główną rolą na scenie własnej pracowni."
Niezależnie od tego, więc w jakich ramach obecna reforma szkolnictwa chciałaby nas umieścić, my jako nauczyciele musimy mieć świadomość, że najwięcej zależy od nas samych. Jako rodzice zaś powinniśmy mieć świadomość, że współpraca ze szkołą jest nieodzowna w procesie edukacji naszych dzieci, i tej współpracy też trzeba się uczyć. A najważniejsze w tym systemie pozostają dzieci, dla których szkoła jest nie przechowalnią, ale miejscem wszechstronnego rozwoju i przygotowania do życia w świecie, którego nikt z nas nie zna.    





wtorek, 21 marca 2017

Najpierw nakarm swój mózg

Dlaczego dzieci uczą się i poznają świat z wielkim entuzjazmem i na ogół z wielką ochotą przygotowują się do pójścia do szkoły? Dlaczego ciekawość i motywacja stopniowo w szkole znikają? Co jest przyczyną tego procesu? Być może odpowiedź na to kryje się w nauce o pracy mózgu.
Według badaczy mózg został stworzony do uczenia się, nauka jest czymś przyjemnym dla mózgu, podczas procesu zdobywania nowych informacji czy umiejętności wyzwala się hormon szczęścia – dopamina. Jednak do uczenia mózgu nie można zmusić, to jak pracuje wynika z budowy sieci neuronalnej i wydzielanych neuroprzekaźników. Cały proces jest dość skomplikowany, a kluczową rolę odgrywają w nim neuroprzekaźniki. Z kolei do ich powstawania niezbędna jest właściwa dieta, bo są one syntetyzowane z substancji, których dostarczamy do krwi z pożywienia. Bez wielu składników pokarmowych nie jest możliwe wytwarzanie związków chemicznych, które bezpośrednio wpływają na pracę mózgu. Jeżeli nie dostarczymy ich organizmowi to mózg nie będzie pracował, nawet gdybyśmy próbowali go do tego zmusić. Co więcej, okazuje się, że te same składniki odżywcze mogą być różnie przyswajane i różnie wpływać na pracę mózgu, a zależeć to może od ogólnego stanu zdrowia, a nawet od samopoczucia.

Jeśli więc chcemy, by nasze dzieci i nasi uczniowie chcieli się uczyć, musimy zadbać o ich urozmaicone i zdrowe odżywianie, ruch i swobodne zabawy na świeżym powietrzu, czyli o wszystko, co wpływa na  dobrą kondycję i  samopoczucie. Dopiero gdy zapewnimy mózgowi  najlepsze warunki działania, pojawić się mogą odpowiednie ilości dopaminy, serotoniny, noradrenaliny, acetylocholiny, czyli tzw. „koktajl motywacyjny” (nazwany tak przez neurobiologa Joachima Bauera), powodujący ten szczególny stan uwagi, koncentracji i świadomości, który umożliwia nam uczenie się.
( na podstawie "Neurodydaktyki" Marzeny Żylińskiej ) 

sobota, 18 marca 2017

Szkoła nie do poznania




To ma być blog o szkole, a raczej o tym, jak szkołę odmienić. Chciałabym, by był to blog do nauczycieli, rodziców, do tych, co interesują się edukacją, nowościami w metodyce i technikach nauczania. Tych, co interesują się rozwojem swoim i swoich dzieci.

Jestem nauczycielką, uczę póki co w gimnazjum języka angielskiego, jestem rodzicem trójki dzieci, mam już spore doświadczenie w nauczaniu, ale cały czas się uczę i dowiaduję nowych rzeczy, którymi chciałabym się dzielić z innymi.