wtorek, 17 lipca 2018

Lektury neurodydaktyka


Właśnie skończyłam podyplomowe studia Neurodydaktyka na WSB w Bydgoszczy, gdzie zajęcia prowadziła pani dr Marzena Żylińska.  
Te studia dla mnie to czas rozwoju, poznawania ciekawych ludzi, zmiana perspektywy w postrzeganiu szkoły  a poza tym wszystkim to mnóstwo bardzo interesujących książek do przeczytania. Część z nich przeczytałam w długiej drodze na studia, w pociągach!
Do najważniejszych na pewno trzeba zaliczyć „Neurodydaktykę” Marzeny Żylińskiej, która zbiera najistotniejszą wiedzę na temat funkcjonowania mózgu i  tego, jak w codziennej praktyce należy tę wiedzę wykorzystywać. Mówi o tym, że musimy odejść od nauczania na rzecz umożliwienia uczniom i im mózgom uczenia się. O tym, że trzeba odejść od mierzenia, testowania i oceniania, bo to nie jest nauczanie, choć wielu nauczycieli jest przekonana, że to jest właśnie istota ich pracy. Jak mówi pani dr Żylińska „Od mierzenia jeszcze nikt nie urósł, ale wielu straciło motywację”.
Na zajęciach omawialiśmy też książki Geralda Hütera „Kim jesteśmy – a kim moglibyśmy być” i napisaną wspólnie z Uli Hauser książkę „Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty”. Szczególnie lektura pierwszej była dla mnie fascynującą podróżą tłumaczącą i scalającą  moją dotychczasową wiedzę o świecie, ludziach, społeczeństwie i kulturze. Wiele po tej lekturze mi się poukładało. Okazuje się, że rzeczy, których doświadczamy, obserwując ludzi i świat, mają swoje naukowe wyjaśnienie. To, że mamy mózg społeczny, że możemy dostosować się do rozmaitych warunków życia i że to, w jakich warunkach, przyjdzie nam żyć, ma większe znaczenie niż informacja zapisana w genach, było dla mnie potwierdzeniem tego, co obserwujemy na co dzień. Choć oczywiście wiele rzeczy w tej książce było dla mnie nowe i zaskakujące, np. to, że od małp człekokształtnych nie różni nas wiele, mamy  99,5 procenta takich samych sekwencji genetycznych! A jednak różnimy się między sobą bardzo, szczególnie pod względem zdolności i talentów, o czym mówi ta druga książka Hütera i Hauser. Odkrycia dotyczące neuroplastyczności mózgu wskazują, że większe znaczenie niż wrodzony talent, ma to jak mózgu używamy. Ostatecznie „każde dziecko jest istotą zupełnie wyjątkową, a jego mózg to twór o niepowtarzalnej strukturze”.  
O tym jak odmienny jest mózg nastolatka mówi w swojej znakomitej książce Marek Kaczmarzyk, z którym mieliśmy zajęcia na neurodydaktyce. „Szkoła neuronów. O nastolatkach, kompromisach i wychowaniu” też mówi o rzeczach oczywistych, znanych nam rodzicom i nauczycielom z codzienności, ale dzięki wyjaśnieniom naukowym, niezwykle przystępnie napisanym,  zyskujemy wiedzę o tym, że nastolatki nie są takie trudne, bo tak chcą, tylko dlatego, że ich mózg jest właśnie w intensywnym okresie przebudowy. Ta wiedza pomaga przetrwać ten czas burzy i naporu. Doświadczyłam tego zaraz po lekturze książki, rzecz jasna w pociągu, po powrocie, kiedy moje dziecko oświadczyło, że nie wystąpi w szkole, choć od kilku tygodni się do tego występu przygotowywało! Na szczęście po wykładzie Marka Kaczmarzyka wiedziałam, że ten nastolatek, z którym rozmawia dziś nie jest do końca tą samą osobą, co wczoraj.
„Wypalone dzieci” Micheala Schulte- Markworta, podobnie jak film i książka „Alfabet” pokazują presję jaką narzuca świat na dzieci w szkole, w domu, a potem w pracy. Jako psychiatra dziecięcy, Marwort, podsumowuje w swojej książce wiedzę wyniesioną z praktyki lekarskiej, opisuje konkretne przypadki wśród dzieci i nastolatków, analizuje objawy i ich przyczyny oraz stawia tezę, że „objawy nie pozwalają na żadne inne rozpoznanie niż wypalenie i depresja z wyczerpania” i że to zjawisko narasta, a jego przyczyną jest świat tworzony przez nas dorosłych, świat goniący za sukcesem i osiągnięciami, oceniający i wymagający, a dzieci są tym najsłabszym ogniwem. Jako nauczycielka i matka niestety na co dzień też dostrzegam te objawy. 
„Co z tą szkołą” Joachima Bauera to mój pierwszy kontakt z neurodydaktyką, jeszcze przed studiami. Szczególnie poruszyło mnie to, co pisze Bauer o dzisiejszej szkole, różniącej się od tej, do której sami chodziliśmy, tak jak  wielu rodziców naszych uczniów, tym, że dziś „nauczyciele większą część energii poświęcają na stworzenie warunków, w których prowadzenie lekcji  w ogóle jest możliwe”, a tymczasem powinni pójść zupełnie inną drogą: postawić na relacje, budowanie więzi, odkrywać i rozwijać mocne strony ucznia, budzić wewnętrzną motywację, entuzjazm i pasję. Jak to robić wskazuje kolejna znakomita lektura. 
Napisana z punktu widzenia praktyka Pernille Ripp książka „Uczyć (się) z pasją” pozwala nauczycielowi zweryfikować poglądy na dotychczasowe sposoby i metody uczenia. Amerykańska nauczycielka opowiada o tym, jak sama zaczynała swoją pracę od metod, które wydawały jej się jedyne  słuszne, choć jej głos wewnętrzny mówił jej co innego. Gdy posłuchała tego głosu i głosu  swoich  uczniów, zmieniła swoje podejście do nauczania. Przede wszystkim oddała klasę uczniom, pozwoliła im podejmować decyzje, przejąć odpowiedzialność, przestała stawiać oceny, motywować za pomocą sytemu kija i marchewki. I radzi, by każdy z nas spróbował, a na pewno nam się uda. „W całym tym lęku, niepewności, pośród wszystkich nieprzemyślanych reform wciąż możemy patrzeć na naszych uczniów, patrzeć, jak się rozwijają.”
I jeszcze jedna pozycja, Carol Dweck „Nowa psychologia sukcesu” – niezbyt trafne tłumaczenie tytułu angielskiego „Mindset”. Autorka mówi o tym, jak ważne jest nastawienie na rozwój (growth mindset), czyli wiara w to, że każdy z nas może się rozwijać, ale najpierw musi zrozumieć, że właściwe jest to nastawienie, w którym ceni się pracę, wysiłek, w którym człowiek uczy się na błędach i rozumie, że uczenie się jest procesem. Pomaga w tym wiedza o neuroplastyczności mózgu, bo wiemy już, że mózg może się rozwijać i wzmacniać podczas nauki. Dlatego Carol Dweck stworzyła kurs dla uczniów i ich rodziców, który pokazuje jak poprzez wiedzę o mózgu, zmieniać swoje nastawienie. 
To tyle o książkach przeczytanych do tej pory. Cieszy mnie, że wiele jeszcze do przeczytania przede mną. Każda książka to kolejne odkrycia i zachwyty, chociaż nie brak i frustracji czy nawet rozgoryczenia, gdy człowiek uświadamia sobie, co robi źle i gdy nie jest pewny, czy da się z tej drogi zawrócić.