Kochać smartfony czy ich nienawidzić?
wpis z bloga Superbelfrów RP http://www.superbelfrzy.edu.pl/rodzicom/kochac-smartfony-czy-ich-nienawidzic/
Inspirująca grupa Superbelfrów
Nie wiem, czy ktoś zauważył moją nieobecność na blogu, ale jeśli, to spieszę wyjaśnić, że ma ona wiele wspólnego z działalnością Superbelfrów. Mianowicie zajęłam się pisaniem kursu dla Operonu, który z łatwością napisać mógłby każdy nauczyciel z tej grupy. To głównie stąd czerpałam swoje inspiracje, tu uczyłam się i poznawałam nowe aplikacje. Tu na tym blogu zaczęłam dzielić się swoją wiedzą.
Pomysł na kurs „Smartfon w ręku ucznia i nauczyciela” narodził się pewnie podczas Inspir@cji 2018, podczas wystąpienia Lecha Hojnackiego pt. „Wychowanie do życia wśród smartfonów”, w którym prelegent nawoływał, by „kochać smartfony, bo tak szybko odchodzą” i Beaty Chodackiej „Wychowawcze T(r)Iki”, pokazującej jak bardzo przydatnym urządzeniem jest telefon w klasie i poza nią. Te wakacyjne wystąpienia dały mi argumenty i wzmocniły moje przekonanie, że smartfon może być w szkole bardzo użyteczny, tak jak jest użyteczny w życiu.
Przed wakacjami w mojej szkole trwała dyskusja na temat tego, by zakazać używania telefonu i po wakacjach temat ten powraca co jakiś czas, niestety bez pogłębionej dyskusji i refleksji. A temat jest bardzo ważny i wielowymiarowy. Również ze względu na Dzień Bezpiecznego Internetu temat smartfonów i korzystania z internetu na urządzeniach mobilnych jest ciągle bardzo aktualny.
Wśród prelegentów w teatrze Palladium z okazji DBI pojawili się znowu Superbelfrzy z bardzo wartościowymi, ale też odmiennymi i wzajemnie uzupełniającym się wystąpieniami. Prof. Jacek Pyżalski wskazał na to, czego nie chcą dostrzec przeciwnicy technologii w szkole; ci, którzy straszą internetem innych i sami się go boją ( a niestety dużą grupę stanowią tu nauczyciele), że to nie rzecz w tym, ile czasu spędzamy online, ale jak spędzamy ten czas. Czy należymy do tych, co twórczo korzystają z internetu, czy tylko jesteśmy biernymi odbiorcami? Czy faktycznie jesteśmy online cały czas? Czy to jest pojęcie, które znaczy nadal to samo? Słuchając muzyki z internetu czy edugadek i gotując w tym samym czasie, jestem online czy offline? Kiedy mój syn łapie pokemony z kolegami i przemierza kilka kilometrów przy tej okazji, jest online czy offline? Granica nie jest taka wyraźna, prawda?
Dzień Bezpiecznego Internetu – wystąpienia superbelfrów
Ważne jest co robimy jako rodzice – czy dajemy dziecku telefon czy tablet już wtedy, kiedy siedzi na nocniku, podczas podróży samolotem, wtedy, kiedy chcemy popracować dla świętego spokoju? Czy też razem z nim serfujemy po tym świecie, pokazując gdzie są rafy, gdzie płycizny, a gdzie zbyt niebezpieczne i nie wiadomo co kryjące głębie? To samo dotyczy nauczycieli. Czy zakazujemy im telefonów, bo one służą do filmowania i nagrywania nauczycieli, bo uczniowie za ich pomocą nękają innych (tak jakby nie robili tego w realu), czy w końcu dlatego, że zamiast rozmawiać siedzą z nosem w telefonie, wymieniając się właśnie wtedy zdjęciami, memami czy wiadomościami? Oczywiście umiar jest pożądany, kontrola również, ale przede wszystkim potrzebna jest nam refleksja. Problemem nie jest telefon, nie jest nim internet, problemem nie są uczniowie, problemem jest brak relacji, komunikacji i brak wzajemnego szacunku.
Były rzecznik praw dziecka Marek Michalak mówi, że dzieci najczęściej mówią o tym, że najważniejsze jest dla nich prawo do wyrażania własnego zdania. Rzadko pozwalamy dzieciom na to, by powiedziały, co myślą, by przekonały nas do swoich racji, by mogły w ten sposób również poddać swoje poglądy autorefleksji. Zazwyczaj robimy to w dobrej wierze, sądząc, że my rodzice i nauczyciele wiemy, co jest dla naszych dzieci najlepsze. Czy rzeczywiście w tym tak zmieniającym się świecie wiemy jeszcze cokolwiek?
Prof. Pyżalski mówi jeszcze o tym, że często zamiast pytać dzieci i młodzież, zakładamy, że my wiemy, jak jest. Mówimy, że ta młodzież jest zupełnie inna, że za naszych czasów… Tymczasem, jak podkreśla często specjalista od cyberprzemocy to pokolenie w zakresie potrzeb rozwojowych nie różni się od wcześniejszych pokoleń. Młodym ludziom ciągle potrzeba akceptacji, relacji, bycia ważnym i szanowanym. Potrzebują autonomii, wolności, zabawy, żeby wspomnieć tylko kilka podstawowych potrzeb. Internet jest tylko narzędziem do ich zaspakajania, ale najczęściej przy zdrowych relacjach, pozostaje jedynie jednym ze sposobów na realizowanie swoich pasji, uczenie się, nawiązywanie kontaktów, wyrażanie siebie czy rozrywkę.
Oczywiście to nie oznacza, że internet jest miejscem przyjaznym i całkowicie bezpiecznym. Nie jest, ale młodzi ludzie sami sobie zdają z tego sprawę. Dowodem na to jest projekt Marty Florkiewicz- Borkowskiej „Słowa krzywdzą”, za który w całości odpowiadają młodzi ludzie. Ich kampania ma pokazać innym, że to nie internet krzywdzi, tylko słowa. Nastolatki wymyślają różne akcje i działania, które pokazują jak czujemy się odbierając negatywne komentarze, jak boleć może ocenianie „po okładce”, ale też jak można za pomocą internetu propagować dobro.
Z kolei Agnieszka Bilska na DBI opowiada o swoich już kilkuletnich próbach wprowadzenia technologii w szkole i oporze grona nauczycielskiego. Jej ciekawe eksperymenty i akcje nie zdołały jednak przekonać nauczycieli, którzy ciągle traktują uczniów jak cyfrowych przestępców.
Linki do wystąpień:
Pierwsza część konferencji: https://www.facebook.com/bezpiecznyinternet/videos/2192507211002575/
Druga część: https://www.facebook.com/bezpiecznyinternet/videos/391607574717924/
Kto mnie inspiruje?
Agnieszka Bilska jest też osobą, która mnie inspirowała przy pisaniu kursu, ale to tylko jedna z wielu.
Także większość z tych, którzy pojawili się na edumocy czy zabrali głos w edugadkach podsumowujących rok 2018 http://edugadki.pl/odcinek-32-2-10-smackdown-czyli-25-ulubionych-narzedzi-i-metod/ : Maciej Zaród, Jacek Staniszewski – superbelfrzy prowadzący edugadki, a także stronę na FB „Zadaję z sensem”. Dorota Czech- Czerniak – specjalistka od escape roomów, Joanna Świercz – od QR kodów, Łukasz Rumiński, który na tym blogu pisał m.in., o odwróconej lekcji, Jolanta Okuniewska – między innymi Zondle, Daniel Łasiński – nauczyciel z internetów, Barbara Ostrowska – publikacja w „Sygnale” na temat efektywności zadań domowych, Joanna Waszkowska – zarażająca miłością do Flipgrida, Asia Krzemińska – zakręcona belferka z tysiącem pomysłów, Maciej Danieluk – pomysł na integrację lektury z tworzeniem gry, Przemek Staroń – profesor Snap, wykorzystujący odważnie social media, Joanna Apanasewicz – rewelacyjny thinglink „Moje tabletowe ABC”, Monika Kapuśniak, która inspirująco opowiada o thinglinku na edumocyonline https://www.youtube.com/watch?v=rh0gSR-RSmE&feature=youtu.be, Iza Wyppich – edukacyjne inspiracje dla humanistów, Jolanta Majkowska i Zyta Czechowska – pomysły niewyczerpane, żeby wymienić tylko niektórych.
No i jeszcze Lech Mankiewicz, od którego zaczęła się moja przygoda z Superbelframi, najpierw od poznania i stosowania Khan Academy, potem przez tłumaczenia działu gramatycznego dla polskiego widza i ucznia, przez bezpośrednie spotkania i prelekcje w naszym środowisku. W moim kursie jest oczywiście sporo na temat tego, co można znaleźć na Khan Academy, jak korzystać i stosować te zasoby w praktyce szkolnej.
Warto jeszcze powiedzieć, że bezpośrednią inspiracją do mojego szkolenia na Operonie był kurs prowadzony między innymi przez superbelfrów Joannę Krzemińską i Sylwestra Zasońskiego „Nie tylko do szuflady”, skierowany do takich osób, które mają jakieś pomysły, zainteresowania, przemyślenia, ale brakuje im odwagi czy impulsu, by zacząć pisać dla innych. Kurs ten ma kolejną swoją edycję.
Kurs „Smartfon w rękach ucznia i nauczyciela”
No i w końcu jeszcze o tym, czym jest mój kurs. Pewnie wymienienie wszystkich narzędzi i aplikacji, o których wspominam zajęłoby zbyt wiele miejsca, a nie wyczerpałoby i tak narzędzi wykorzystywanych przez superbelfrów. Generalnie staram się przybliżyć aplikacje dostępne w telefonach, na tablicy interaktywnej i różne rodzaje gier. Staram się też pokazać, że czasem alternatywą są zadania offline, wykorzystujące tablicę tradycyjną oraz gry planszowe lub karciane. W swoim kursie podaję też linki do padletów, blogów i innych przydatnych opracowań autorstwa superbelfrów i nie tylko. Sięgam też po książki i artykuły dotyczące jasnych i ciemnych stron internetu i technologii, staram się podejść do technologii jak najbardziej obiektywnie, choć moim zdaniem jest ona bardzo przydatna i powinna mieć właściwe sobie miejsce w szkole. Technologia nie jest jednak cudownym remedium na wszystko, internet daje nam informacje, nie wiedzę, a przewodnikami po świecie technologii muszą stać się rodzice i nauczyciele.
W moim kursie poprosiłam uczestników o wypowiedzi, jak wygląda ich osobiste korzystanie z internetu, smartfona, komputera. Jaki sprzęt mają do dyspozycji w swoich szkołach, jakie obowiązują zasady korzystania z telefonów. Prosiłam też o podzielenie się w ankiecie Google, jak oceniają swoje umiejętności technologiczne, na ile są im potrzebne w pracy w szkole, a także jakie narzędzia i aplikacje znają i stosują.
Jak do tej pory na moje pytania odpowiedziała dość reprezentatywna grupa 38 nauczycieli. 17 % ocenia swoje umiejętności związane z TIK-iem dość wysoko, w zasadzie wszyscy uważają je za potrzebne lub bardzo potrzebne w pracy nauczyciela. Wielu oczekuje nie tyle narzędzi, co inspiracji, tego, jak dane narzędzie zastosować w praktyce.
Do znanych aplikacji wśród respondentów należą dokumenty google, padlet, Kahoot czy quizziz oraz learning apps, do mniej znanych należy quizlet (najbardziej popularny wśród anglistów), programy typu mentimeter czy answer garden, flipgrid czy wheeldecide.
Okazuje się też, że uczestnicy mojego kursu niezbyt wysoko oceniają swoje umiejętności językowe, być może więc język angielski jako interfejs większości narzędzi jest barierą trudną do pokonania przez nauczycieli? Można na podstawie tych pytań powiedzieć, że grupa, z którą pracuję, jest raczej zaawansowana technologicznie. Ci, którzy wypowiadają się na forum, korzystają z internetu często, ale świadomie i refleksyjnie.
W większości szkół moich respondentów nie ma problemu z dostępnością do sprzętu i internetu. Uczniowie mają tablety lub komputery w szkole lub przynoszą swoje urządzenia mobilne, choć są też szkoły, w których stosuje się różne ograniczenia, ustalane czasem wspólnie, a czasem odgórnie, są zapisy statutowe zabraniające korzystania z telefonów, są wspólne ustalenia z rodzicami.
Nie spotkałam się jednak w tych wypowiedziach ze szkołą, w której problem telefonów byłby rozwiązywany wspólnie z rodzicami i uczniami, choć doradzam, idąc za przykładem Doroty Kujawy- Weinke, autorki bloga inspirownia edukacyjna https://inspirowniaedukacyjna.blogspot.com/ , by zaprosić uczniów np. do debaty oksfordzkiej i dać im wypowiedzieć swoje za i przeciw. Często bowiem uczniowie mają wiele w tej sprawie do powiedzenia i mogą nam podsunąć rozwiązania, o których my nawet nie pomyśleliśmy.
Zachęcam więc jeszcze raz do zerknięcia na ten kurs i polecania go tym, którzy wciąż „boją się” technologii albo jeszcze nie wiedzą, od czego zacząć.
Przede wszystkim jednak zachęcam nas wszystkich do pogłębionej refleksji – do czego nam ta technologia, czego szukamy w edukacji, czy czasem nie rzucamy się od jednej aplikacji do drugiej goniąc za efektem „wow”? Kochajmy smartfony, ale niech nie zasłaniają nam świata…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz